poniedziałek, 22 kwietnia 2013

ORLEN WARSAW MARATHON

PAME postanowiło pobiegać. Hasło przewodnie: BIEGAM, BO LUBIĘ! Zaproszeni goście m.in Adam Małysz i Żystin Kowalczyk. Dystanse: 3,33km, 10km oraz słynne już 42,195km. Miejsce: okolice Stadionu Narodowego. Ilość uczestników: ponad 28 tyś.
Podsumowanie: przyznam szczerze, że jesteśmy bardzo mile zaskoczeni całym zamieszaniem związanym z maratonem. Przede wszystkim ukłon w stronę organizatorów. Tam naprawdę wszystko miało ręce i nogi. Miasteczko biegaczy, odbieranie numerów startowych, podział obowiązków dograne były po mistrzowsku. Idea biegu połączona z akcją charytatywną to strzał w dychę. Link do galerii poniżej:
http://www.orlenmarathon.pl/fotorelacja

Zatem pobiegalim, teraz pozostaje tylko się poweselić na weselu w najbliższą sobotę i.....w drogę!

Przygotowania do wyjazdu trwają. Jednym z ostatnich etapów przygotowań była wizyta w hurtowni odzieżowej w celu dobrania koszulek reklamowych i firmowych. Nie byłoby w tej wizycie nic dziwnego, gdyby nie fakt, że dnia wcześniejszego mieliśmy spotkanie biznesowe, które mówiąc delikatnie nieco się przedłużyło i nieco bardziej niż przewidywaliśmy "zakropiło"

Efekt spotkania biznesowego:

  • świadomość, że projekt ulotek to 3 min roboty
  • załatwianie potrzeb fizjologicznych pod krzakami, których nie było
  • prawie wynajęty pokój Pani Beacie



Efekty wizyty w hurtowni:

  • piękne koszulki reklamowe, dzięki którym wszyscy zaPAMEntają te wakacje
  • jeszcze piękniejsze koszulki firmowe, dzięki którym wszyscy zaPAMEntają nas!



 Projekty koszulek to dzieło Majkela! WIELKIE DZIĘKI!
Jeśli ktoś ma ochotę zapoznać się z pomysłami Majkela to zerknijcie na: https://www.facebook.com/pages/BlisterArt/182756171760016?fref=ts

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Ostatni śnieg, teraz już tylko bikini :)

Dziś pierwszy dzień tzw. dojścia do siebie po tygodniowym pobycie w Livigno. Ekipa PAME ostatni raz w tym sezonie poszusowała po stokach (niektórzy nawet na nartach telemarkowych bądź telerankowych jak kto woli ;)). Generalnie było cudnie, trochę zabawowo, trochę romantycznie, trochę alkoholowo (no tu ciut może więcej niż trochę bo to w końcu Livigno) no i przede wszystkim bardzo wyczerpująco! Udka bolą do dziś. Powoli wracamy do rzeczywistości, ale nie na długo, bo już 3 maja, zaraz z rana lecimy na Kretę :)